Publikacja poniższej sesji z książką stanowi świetny pretekst do podzielenia się z Wami trzecią, ostatnią już częścią cytatów z "Upadku" Alberta Camusa, po który sięgnęłam ponad pół roku temu. Podczas czytania tej niezwykłej lektury wypisałam warte uwagi fragmenty, które możecie znaleźć poniżej. Jeśli jednak nie w głowie Wam dzieła klasyków, tradycyjnie mam dla Was również dawkę kobiecych zdjęć :) English version: The publication of this photoshoot featuring a book is a great excuse for me to share with you the third and final instalment of quotations from The Fall by Albert Camus, which I read more than six months ago. While reading this extraordinary story, I picked out some interesting excerpts which I have highlighted below. However, if analysing classic novels is not really your thing, I have a selection of feminine pictures for you too :) W każdym razie po długich studiach nad sobą odkryłem głęboką dwoistość człowieka. Szukając w pamięci zrozumiałem wówczas, że skromność pomaga mi błyszczeć, pokora zwyciężać, a cnota uciskać. Prowadziłem wojnę pokojowymi środkami i dzięki bezinteresowności osiągałem w końcu wszystko, czego pragnąłem. *** Musiałem na przykład ukrywać występną stronę swego życia i to nadawało mi wyraz chłodu, który brano za wyraz cnoty; kochano mnie za obojętność, mój egoizm osiągał punkt kulminacyjny, gdy byłem wielkoduszny. Poprzestanę na tym: zbytnia symetria zaszkodziłaby niemu wywodowi. Ale cóż, udawałem niezłomnego, a nigdy nie potrafiłem się oprzeć, jeśli nastręczała się okazja wypicia kieliszka lub zdobycia kobiety. Uchodziłem za czynnego, energicznego, gdy moim królestwem było łóżko. Wołałem głośno o mej lojalności, a sądzę, że nie ma ani jednej istoty, którą bym kochał i której bym w końcu nie zdradził. *** Patrzyłem zawsze ze zdumionym i nieco podejrzliwym wyrazem na te dziwne istoty, które zabijały się dla pieniędzy, rozpaczały z powodu utraty “sytuacji” i ze szlachetną miną poświęcały się dla szczęścia rodziny. Lepiej rozumiałem przyjaciela, który wbił sobie do głowy, że przestanie palić, i osiągnął to dzięki sile woli. Pewnego ranka otworzył gazetę, przeczytał, że wybuchła pierwsza bomba H, zebrał wiadomości o jej cudownym działaniu i bez chwili zwłoki udał się do tytoniowego sklepu. *** “Biada ci, jeśli wszyscy ludzie mówią dobrze o tobie!” *** (...) szukałem miłości przyrzeczonej przez książki, której nie spotkałem nigdy w życiu. Ale nie miałem wprawy. Przez trzydzieści lat z górą kochałem wyłącznie siebie. *** Kobiety, których nie pragnąłem, nudziły mnie ponad wszelkie oczekiwanie i najwidoczniej ja nudziłem je także. Koniec z grą, koniec z teatrem, tak wyglądała prawda. Ale prawda, drogi przyjacielu, jest śmiertelnie nudna. *** Przekona się pan, że prawdziwa rozpusta wyzwala, ponieważ nie stwarza żadnych zobowiązań. W rozpuście posiada się tylko siebie, jest to więc ulubione zajęcie ludzi zakochanych we własnej osobie. Rozpusta jest dżunglą bez przyszłości i bez przeszłości, nade wszystko zaś bez obietnicy i natychmiastowej sankcji. Miejsca, gdzie się ją uprawia, są oddzielone od świata. Wchodząc tam porzuca się obawę i nadzieję. *** Pan wie, że nawet ludzie bardzo inteligentni chwalą się, że mogą wypić butelkę więcej od swego sąsiada. *** Ten, co zgadza się na jakieś prawo, nie boi się sądu, przywracającego go do porządku, w który wierzy. *** Ach, przyjacielu, czy wie pan, co to jest samotna istota błąkająca się w wielkich miastach?... *** (...) pewna osoba z mego otoczenia dzieliła ludzi na trzy kategorie: na tych, którzy wolą raczej nic nie ukrywać niż musieć kłamać, na tych, którzy wolą raczej kłamać niż nie mieć nic do ukrycia, i na tych wreszcie, którzy lubią i kłamstwo, i tajemnicę. *** Czasem czyta się jaśniej w tym, który kłamie, niż w tym, który mówi prawdę. Prawda oślepia jak światło. *** Kiedyś mój dom był pełen na wpół przeczytanych książek. Jest to równie odrażające jak postępowanie ludzi, którzy wykrawają z gęsi wątróbkę i wyrzucają resztę. *** Lubię psy, mam dla nich bardzo starą i bardzo wierną czułość. Lubię je, ponieważ zawsze wybaczają. *** Nie będę panu opisywał obozu. My, dzieci półwiecza, nie potrzebujemy rysunku, żeby wyobrazić sobie te miejsca. Przed stu pięćdziesięciu laty rozczulano się nad jeziorami i lasami. Dziś nasz liryzm dotyczy więziennych cel. *** Dawniej nie zamykałem na klucz ani swego mieszkania, ani auta. Nie chowałem pieniędzy, nie zależało mi na tym, co posiadałem. Prawdę mówiąc, było mi odrobinę wstyd posiadania. Czy wygłaszając mówkę w towarzystwie nie wołałem nieraz z przekonaniem: “Panowie, własność to zbrodnia!” Nie mając dość wielkiego serca, żeby podzielić się bogactwem z zasługującym na to biedakiem, pozostawiałem je do dyspozycji ewentualnych złodziei, w czym towarzyszyła mi nadzieja, że przypadek naprawi niesprawiedliwość. Dzisiaj zresztą nic nie posiadam. Nie troszczę się więc o swoje bezpieczeństwo, ale o siebie samego i przytomność mego umysłu. Zależy mi też na zamurowaniu drzwi od małego, dobrze zamkniętego świata, którego jestem królem, papieżem i sędzią. *** Prawdę mówiąc, bez niewoli nie byłoby nigdy ostatecznego rozwiązania. Zrozumiałem to bardzo szybko. Dawniej miałem tylko wolność na ustach. Przy śniadaniu smarowałem nią chleb, żułem ją przez cały dzień, niosłem w świat oddech rozkosznie odświeżony wolnością. Uderzałem tym arcysłowem każdego, kto mi przeczył, wziąłem je w służbę moich pragnień i potęgi. Sączyłem je w łóżku do ucha mych śpiących towarzyszek, dzięki jego pomocy mogłem je porzucać. Naszeptywałem je... No, podniecam się i tracę miarę. Zresztą, zdarzało mi się czynić z wolności użytek bardziej bezinteresowny i nawet, niech pan oceni moją naiwność, bronić jej kilka razy, oczywiście, nie tak dalece, żeby umrzeć dla niej, ale z pewnym ryzykiem. Trzeba mi wybaczyć te nieostrożności; nie wiedziałem, co czynię. Nie wiedziałem, że wolność nie jest nagrodą ani orderem, który fetuje się szampanem. Ani też podarkiem, pudełkiem łakoci, które dostarczają rozkoszy podniebieniu. Och, nie, na odwrót, to pańszczyzna, bieg wytrwały, samotny, bardzo wyczerpujący. Ani szampana, ani przyjaciół, którzy podnoszą kieliszek i patrzą na ciebie z czułością. Jestem sam w ponurej sali, sam na ławie oskarżonych, przed sędziami, i sam, żeby podjąć decyzję wobec siebie czy sądu innych. U kresu każdej wolności jest wyrok; dlatego wolność tak ciężko udźwignąć, zwłaszcza gdy cierpi się z powodu gorączki, gdy ma się troski lub nie kocha nikogo. *** W gruncie rzeczy nie miałem racji mówiąc panu, że chodzi przede wszystkim o to, by uniknąć sądu. Chodzi przede wszystkim o to, żeby można było sobie pozwolić na wszystko, zgadzając się od czasu do czasu wyznawać w wielkim krzyku własną nikczemność. Pozwalam sobie znów na wszystko i tym razem bez śmiechu. Nie zmieniłem swego życia, kocham siebie nadal i posługuję się innymi. Tyle tylko, że wyznanie własnych błędów pozwala mi iść bardziej lekko i czerpać podwójne korzyści, wpierw z mej natury, potem z uroczej skruchy. *** Jestem jak ten stary żebrak, który pewnego dnia, na tarasie kawiarni, nie chciał wypuścić mojej ręki: “Ach, proszę pana, mówił, nie jesteśmy źli, ale tracimy światło.” Tak, straciliśmy światło, poranki, świętą niewinność człowieka, który wybacza sobie samemu. However that may be, after prolonged research on myself, I brought out the fundamental duplicity of the human being. Then I realized, as a result of delving in my memory, that modesty helped me to shine, humility to conquer, and virtue to oppress. I used to wage war by peaceful means and eventually used to achieve, through disinterested means, everything I desired. *** For example, the obligation I felt to conceal the vicious part of my life gave me a cold look that was confused with the look of virtue; my indifference made me loved; my selfishness wound up in my generosities. I stop there, for too great a symmetry would upset my argument. But after all, I presented a harsh exterior and yet could never resist the offer of a glass or of a woman! I was considered active, energetic, and my kingdom was the bed. I used to advertise my loyalty and I don’t believe there is a single person I loved that I didn’t eventually betray. *** I always looked with amazement, and a certain suspicion, on those strange creatures who died for money, fell into despair over the loss of a “position,” or sacrificed themselves with a high and mighty manner for the prosperity of their family. I could better understand that friend who had made up his mind to stop smoking and through sheer will power had succeeded. One morning he opened the paper, read that the first H-bomb had been exploded, learned about its wonderful effects, and hastened to a tobacco shop. *** “Woe to you when all men speak well of you!" *** So I looked elsewhere for the love promised by books, which I had never encountered inlife. But I lacked practice. For more than thirty years I had been in love exclusively with myself. *** Without desire, women bored me beyond all expectation, and obviously I bored them too. No more gambling and no more theater—I was probably in the realm of truth. But truth, cher ami, is a colossal bore. *** Then you’ll see that true debauchery is liberating because it creates no obligations. In it you possess only yourself; hence it remains the favorite pastime of the great lovers of their own person. It is a jungle without past or future, without any promise above all, nor any immediate penalty. The places where it is practiced are separated from the world. On entering, one leaves behind fear and hope. *** You know that even very intelligent people glory in being able to empty one bottle more than the next man. *** He who clings to a law does not fear the judgment that reinstates him in an order he believes in. *** Ah, mon ami, do you know what the solitary creature is like as he wanders in big cities?... *** (...) a person I knew used to divide human beings into three categories: those who prefer having nothing to hide rather than being obliged to lie, those who prefer lying to having nothing to hide, and finally those who like both lying and the hidden. *** Sometimes it is easier to see clearly into the liar than into the man who tells the truth. Truth, like light, blinds. *** At one time, my house was full of half-read books. That’s just as disgusting as those people who cut a piece off a foie gras and have the rest thrown out. *** I have a very old and very faithful attachment for dogs. I like them because they always forgive. *** I’ll not describe it to you. We children of the mid-century don’t need a diagram to imagine such places. A hundred and fifty years ago, people became sentimental about lakes and forests. Today we have the lyricism of the prison cell. *** Formerly I didn’t lock my apartment or my car. I didn’t lock up my money; I didn’t cling to what I owned. To tell the truth, I was a little ashamed to own anything. Didn’t I occasionally, in my social remarks, exclaim with conviction: “Property, gentlemen, is murder!” Not being sufficiently big-hearted to share my wealth with a deserving poor man, I left it at the disposal of possible thieves, hoping thus to correct injustice by chance. Today, moreover, I possess nothing. Hence I am not worried about my safety, but about myself and my presence of mind I am also eager to block the door of the closed little universe of which I am the king, the pope, and the judge. *** Without slavery, as a matter of fact, there is no definitive solution. I very soon realized that. Once upon a time, I was always talking of freedom. At breakfast I used to spread it on my toast, I used to chew it all day long, and in company my breath was delightfully redolent of freedom. With that key word I would bludgeon whoever contradicted me; I made it serve my desires and my power. I used to whisper it in bed in the ear of my sleeping mates and it helped me to drop them I would slip it ... Tchk! Tchk! I am getting excited and losing all sense of proportion. After all, I did on occasion make a more disinterested use of freedom and even—just imagine my naïveté—defended it two or three times without of course going so far as to die for it, but nevertheless taking a few risks. I must be forgiven such rash acts; I didn’t know what I was doing. I didn’t know that freedom is not a reward or a decoration that is celebrated with champagne. Nor yet a gift, a box of dainties designed to make you lick your chops. Oh, no! It’s a chore, on the contrary, and a long-distance race, quite solitary and very exhausting. No champagne, no friends raising their glasses as they look at you affectionately. Alone in a forbidding room, alone in the prisoner’s bog before the judges, and alone to decide in face of oneself or in the face of others’ judgment. At the end of all freedom is a court sentence; that’s why freedom is too heavy to bear, especially when you’re down with a fever, or are distressed, or love nobody. *** I was wrong, after all, to tell you that the essential was to avoid judgment. The essential is being able to permit oneself everything, even if, from time to time, one has to profess vociferously one’s own infamy. I permit myself everything again, and without the laughter this time. I haven’t changed my way of life; I continue to love myself and to make use of others. Only, the confession of my crimes allows me to begin again lighter in heart and to taste a double enjoyment, first of my nature and secondly of a charming repentance. *** I’m like that old beggar who wouldn’t let go of my hand one day on a café terrace: “Oh, sir,” he said, “it’s not just that I’m no good, but you lose track of the light.” Yes, we have lost track of the light, the mornings, the holy innocence of those who forgive themselves. Szare długie kozaki na słupku - Renee.pl Zegarek na skórzanym pasku - Mockberg Czarny cardigan - Esmara Cieliste rajstopy - Wolford
Book Summary: An entertaining way to teach your kids about meaning of Christ from esoteric point of view.