Od kiedy zostałam aktywistką miejską (klik, klik, klik, klik, klik, klik), mam zdecydowanie mniej czasu na pisanie o idyllicznych ogrodach. Niedługo wyskoczę wam z lodówki z kartą do głosowania (żart, co zaznaczam nauczywszy się, że da się to wziąć poważnie). Tytuł też nie jest przypadkowy, biegam pobudzona tymi wszystkimi nowymi rzeczami, które się dzieją, tymi nowymi w moim życiu ludźmi, lekko podduszona ciężarem oczekiwań, uskrzydlona wyzwaniami. Napiszę o tym za chwilę, nie potrafię ze środka. 🌼🌼🌼 Po sezonie to już zupełnie co innego. Po sezonie można napisać, że zaczął się deszczowo i wyglądało na to, że tak już zostanie, no i cały taki był, wilgotny, chmurny i dobry dla roślin... Marzec 2017. Tak wyglądają epimedia po mroźnej i bezśnieżnej końcówce zimy... jednak czasem przecież Słońce. Jak co roku- cięło się. Teraz i zawsze. Winorośl rozpięta na drutach świadczy o tym, że nawet w świecie starannie zaprojektowanych werand prowizorki są najtrwalsze. K., właściciel, kocha swój ogród szczególnie za jego wygląd w trudnych porach roku. Za brąz, spłowiałą zieleń i odcienie szarości. I to się wiosną wycina właśnie. Hortensje bukietowe można ciąć tak różnie i są tak bardzo wyrozumiałe, że nie ma sensu podawać jednego przepisu. W tym ogrodzie zasada brzmi: jak najkrócej. Zawsze za parą pączków. Z każdego wyrośnie pęd zakończony kwiatostanem, należy więc przewidzieć, w którą pójdzie stronę, nie chcemy przecież bałaganiarskiego, pokrzyżowanego krzaka w lecie. To jest proste, bo pęd rośnie prosto w kierunku wskazanym przez pąk. Wierzbę mandżurską w tym ogrodzie ogławia się, uzyskując materiał florystyczny. Na maj. A w maju to bujność nastaje i kwietność. Kosaćce syberyjskie na tle brzóz i... klonów zwyczajnych 'Globosum' na własnym korzeniu, czyli krzewiastych. Rutewka orlikolistna. Ulubiony kącik 😊 Kolkwicja chińska na tle turzycy muskegońskiej. Onoklea wrażliwa. Rabata ziołowa. Uwielbiam zestawienie przywrotnika z kocimiętką. Natomiast K. nie uwielbia przywrotnika. Dziewanna fioletowa. Maj to kaliny japońskie. Nie ma ogrodu bez kaliny japońskiej. Im więcej kalin japońskich, tym bardziej to mój ogród. K. też je kocha. Pod parasolami kalin pełzają chwasty. Jakie chwasty. Nie ma chwastów. Są bodziszki cuchnące. Takie same rośliny, jak epimedia. (bardzo się ogarnęły od marca) W maju wzrastają gąszcze. Byliny (tu tojeść orszelinowata, turzyca muskegońska) wypełniają przestrzenie między drzewami i krzewami w jedynie słuszny sposób- jak w lesie. Turzyca Graya, kosmatka olbrzymia. Kosmatka śnieżna. Kolejny raz jesteśmy w ogrodzie w lipcu. Po to, żeby podziwiać impresjonizm przekwitających szałwii, melisy i hyzopów. Już więcej nie będę😔 Hortensje urosły jak co roku zbyt bujnie jak na standardy K. Bez nich również nie ma ogrodu. Róże tym razem rosły równo z rosplenicami. Może dlatego, że nie cięliśmy ich wiosną zbyt krótko. Turzyce i trawy nauczyły się falować i trwały wdzięcznie przeplecione kwitnącymi bylinami. Miskanty różnych odmian, ostańcowe hakonechloe 'Aureola'- zupełnie się nie sprawdziły w tym ogrodzie, prawie wszystkie wymarły. Jeżówka purpurowa, imperata cylindryczna 'Red Baron' na tle miskantów. Jeżówka blada, trojeść bulwiasta itd. Obiedka szerokolistna. Tojeść orszelinowata, śmiałek darniowy. Turzyca muskegońska. I jeszcze trzcinnik. Letnie byliny wypełniły każdą wolną przestrzeń. Jeżeli wydaje się wam, że coś tu za świeżo porobione i za porządny porządek, to macie rację. W zeszłym sezonie przerabialiśmy po raz xty rabaty ziołowo- trawiaste i dodaliśmy ścieżki między nimi. Tudzież plewiliśmy, docinaliśmy, ogarnialiśmy. Bo Maja. Ale cuchnący kolega został i rozrósł się pięknie😁 żeby zagrać swoją rolę w programie. A z Mają było tak: Wybieramy macierzanki do uzupełnienia rabaty (tutaj). i nie tylko😆 tak wygląda XD Detal. Ogrywamy bodziszka. Ogrywamy sadzenie macierzanki. Czekamy na słońce. Czy coś. Gwiazdorzę. Mówię wam, ta złota blenda daje radę. Poznaję Basię z Ekostraży. Poznaję Jeżynę. Jeżyna gwiazdorzy. Jeżyna gra jeża w ogrodzie. Gram ogrodniczkę- pejzażystkę. Nagrywamy spacery. Robimy dzióbki. Nie wszyscy w to umieją. Tak to było. Macie prawdziwe szczęście. Po lipcu już nie byliśmy w Ptasim Ogrodzie (może tak zostanie nazwany w programie? Emisja pewnie już wkrótce, bo w jeden- bardzo długi- dzień nagraliśmy mnóstwo materiału.), w tym sezonie jeszcze nie, więc wybierałam jedynie spośród 294 fotek. A mogło być gorzej. 🌼🌼🌼 Potrzebne są takie chwile. Takie, kiedy się zatrzymujesz, patrzysz uważnie na ogród w pełni, a jednocześnie w przelocie. Inny wiosną, latem, zimą, inny w kolejnym roku. Ta chwila nigdy się nie powtórzy. Za kolejną chwilę rozpędzi się wysoki sezon, pochłonie mnie Park, ten nasz i te inne, i nikt nie będzie pytał- dlaczego i co pejzażysta miał na myśli. Nie obejrzę się wstecz. Aż do następnego razu. Pozdrówka, Megi. Dziękuję, Maju. Dziękuję, K. i M. Wino z wami bardzo pożądane, najlepiej wspólne. PS. Następnym razem będzie kolejny lansiarski post, a później wrócę do Parku i klucza do ogrodu. Chyba że niespodzianka. W Moherii też zaszła zmiana🐾 a Roślinne Spacery tak się rozszalały, że mogłabym pisać blog tylko o nich. Fajnie fajnie.